sobota, 31 grudnia 2016

Jak to się zaczęło? Czyli od Atari do Macbooka cz. 4 - Pierwszy Blaszak PC

Pierwszy blaszak PC

Koniec lat 90 i początek nowego wieku, jak napisałem w poprzedniej części, to w moim życiu okres gdzie zawsze znalazł się jakiś inny pomysł na ulokowanie własnych pieniędzy niż komputer, bo zawsze znalazł się jakiś „pod ręką”, więc pierwszym komputerem jaki „stworzyłem”, czyli wybrałem jego specyfikację, był nie moim komputerem. Komputer składałem dla ówczesnej mojej dziewczyny, która rozpoczęła studia i jej rodzice stwierdzili, że czasy tego wymagają żeby sprawnie posługiwać się komputerem, a żeby go poznać i sprawnie się nim posługiwać w życiu codziennym, to najlepszym rozwiązaniem będzie kupno komputera. Ponieważ opisy specyfikacji komputerów, te wszystkie cyferki i oznaczenia ze sklepowych gazetek, stanowiły pewnego rodzaju „czarną magię” i dla mojej dziewczyny, a tym bardziej dla jej rodziców, zostałem poproszony o pomoc w tej kwestii. 



Przykładowa gazetka z tamtego okresu z poszczególnymi elementami do zbudowania własnego zestawu:






Komputer „zaprojektowałem” uwzględniaj wszystkie możliwe wtedy multimedia. Nie tworzyłem go z myślą o super wydajności, czy wąskiej specjalizacji, a raczej z nastawieniem na wszechstronność i uniwersalność w każdej dziedzinie.



Na zestaw komputerowy składał się:



- Procesor AMD Duron 1000Mhz


- pamięć DDR 128 MB/PC266 

- Grafika GeForce2 MX400 64MB (TV-OUT)
- Dysk Seagate ATA100 - 40 GB (w wyjmowanej kieszeni)
- Napęd DVD firmy LG
- Nagrywarka CD-RW 16/10/40


Znalazłem nawet rachunek i kartę gwarancyjną z pełną specyfikacją tego komputera. 










Wszystko oczywiście w standardowej wtedy obudowie Codegen, i dodatkowo Skaner LG, DrukarkaHP DJ845C, Monitor 17” CRT SAMSUNG Samtron, oczywiście klawiatura myszka i głośniki.

Choć nie był to oczywiście topowy zestaw, lecz bardziej „maksimum możliwości bez utraty wydajności”, gdyż już wtedy w ofercie były i AMD Athlony XP 1800 i Intel Pentium 4 1,8GHz lecz same procesory kosztowały wtedy grubo ponad 1/4 tego zestawu, a ten zestaw kosztował całkiem niebagatelną wtedy kwotę (rok 2002) – 4279 zł. 


Była to maszyna, która miała służyć jako multimedialny kombajn i platforma do edukacji w kwestii obsługi komputera i poznania systemu (w tym przypadku był to Windows 98). Nie pamiętam już dziś, czy całość wybranych do zestawu elementów, była już skonfigurowana i gotowa do użycia po wyjęciu z pudełka, czy przez ten żmudny proces „wgrywania” sterowników i dodawania sprzętu w systemie musiałem przebrnąć sam.

Do zestawu włączony został również modem, aby można było poznać również „Co to jest ten Internet”. W tym czasie dostęp do internetu w domu to było raczej coś niezwykłego.

Głównym źródłem Internetu były wtedy kafejki internetowe, które nawet w tak mały mieście jak moje, wyrastały w tym okresie jak grzyby po deszczu. Jedna z pierwszych które pamiętam, znajdowała się właśnie w sklepie, w który wspomniany zestaw komputerowy został zakupiony (zresztą sklep jako jeden z niewielu które przetrwały w mieście działa do dziś). Pamiętam że „na internet” chodziłem również do biblioteki, która choć miała dostęp bezpłatny, to jednak ilość stanowisk i ilość chętnych powodował, że jednak częściej wybierałem opcję płatną :)

Internet w domu (mojej dziewczyny, gdyż tam stacjonował oczywiście złożony komputer) uruchamiany był bardzo rzadko i raczej na jakieś specjalne okoliczności. Pamiętam pisk modemu przy nawiązywaniu połączenia z numerem dostępowym 0202122 a potem czekanie na załadowanie się nawet najprostszej strony www. Koszt takiego połączenia uzależniony był od czasu połączenia z tym numerem, dlatego komputer pracował wtedy zdecydowanie częściej off-line niż on-line. Służył w zasadzie do tego do czego został „zaprojektowany” czyli był multimedialnym centrum, na którym oglądało się filmy oczywiście w formacie DivX, (pożyczane od sąsiadów na płytach CD-R). Służył również do kopiowania płyt audio, kopiowania filmów, ale również do gier. Nie pamiętam już teraz wszystkich tytułów, ale na pewno była ogrywana „przygodówka” A.D.2044, znana mi wcześniej z ATARI 65XE.

Był to jednak zdecydowanie okres kopiowania płyt audio z muzyką. Byłem wtedy zaocznym studentem Akademii Muzycznej i co zjazd następowała wymiana płyt z muzyką i ich kopiowanie. Jeździło się również „odwiedzić znajomego” zaopatrzonym w kilka zestawów czystych płyt CD-R (najczęściej był to EMTEC lub droższa wersja VERBATIM) i przy towarzyskich rozmowach, czy też wspólnym graniu na instrumentach, przy okazji kopiowało się trochę płyt. Czasem zabierałem również znajomych z płytami do mojej dziewczyny, gdzie również przy rozmowach kopiowało się płyty z muzyką, a ponieważ moja dziewczyna mieszkała 80 km od mojego miasteczka, była to najczęściej kilkudniowa wyprawa. 

Wspomniany komputer w końcu przeszedł z trybu off-line do on-line za sprawą „wyprowadzki” do akademika Uniwersytetu Łódzkiego, gdzie Internet szerokopasmowy był standardem i modem został zastąpiony kartą sieciową. Jako że komputer został na stałe przypięty do internetu, został również przeprowadzony jego „lifting” Rozszerzona została na pewno pamięć, ale i chyba coś jeszcze w środku zostało zmienione. Największa zmiana była jednak widoczna z zewnątrz, a to za sprawą super futurystycznej, żółtej obudowy o nazwie NOSTROMO :)


a wyglądała tak (znalazłem oryginalne zdjęcia):




To również i dla mnie był okres częstszego korzystania z internetu, a ponieważ w domu nie miałem wtedy ani komputera, a tym bardziej internetu (poza WAP-em w komórce) często przyjeżdżałem do akademika, lub też wracając ze swoich studiów, po drodze wstępowałem na dzień lub dwa, aby „przypiąć się na stałe” do internetu. Pamiętam że nie spałem wtedy prawie w ogóle, tylko przemierzałem różne interesujące mnie zakątki światowej sieci www, ale również i sieć akademicką, wraz z udostępnionymi prywatnymi folderami jej użytkowników. Po kilku takich dniach spędzonych w internetowym „Matixie” w końcu musiałem wrócić, do zwykłej szarej codzienności w moim małym miasteczku, gdzie internet dozowany był przez szybko kończące się fundusze w internetowych kafejkach, czy wiecznie zajętych komputerach, we wspomnianej już wcześniej bibliotece. Ale to mi nie wystarczało i był to chyba początek wzmożonego myślenia, że może to już jest ten czas, aby mieć w końcu swój własny komputer. 

Ale o tym napiszę już w następnej części.

C.D.N