sobota, 23 lipca 2016

Jak to się zaczęło? Czyli od Atari do Macbooka cz.1

Wstępniak 


"Dawno, dawno temu w odległej galaktyce...." Tak powinno się chyba zacząć. Choć dla mnie, to może jeszcze nie jest tak dawno, raptem jakieś 30 lat, to przez ten czas zmieniło się prawie wszystko w technologii komputerowej, a dla obecnego pokolenia użytkowników komputerów jest to "i dawno, dawno temu, i odległa galaktyka". Dla części z czytających będzie to podróż wspomnieniowa, a dla innych (tych młodszych) to jednak podróż w "odległą galaktykę". Jest to moja historia, o tym jak w końcu stałem się użytkownikiem urządzeń z logo nadgryzionego jabłka.  



Jeśli Twoja historia jest podobna, albo może wręcz zupełnie inna, możesz się tym ze mną podzielić, napisać komentarz czy wysłać maila 



Zapraszam do czytania. 
Marcin





Jak to się zaczęło? Czyli od ATARI do Macbooka. 



Zaczęło się od Atari, choć właściwie to jednak od TIMEX-a, ale może zacznijmy od początku. 
Pierwszy komputer jaki pamiętam, to właśnie ten wspomniany TIMEX , koniec lat 80, małe miasteczko, typowe osiedle z tamtych lat i w moim bloku, u sąsiada z naprzeciwka pojawia się cud techniki – TIMEX 2048 z magnetofonem Unitra ZRK RB-3200 podłączony do telewizora turystycznego Junost 402BE. :) Full wypas z kompotem (jak mawiał mój kolega ze studiów). Ale wracając do Timex-a i sąsiada. Z tego co pamiętam, to był pierwszy komputer w bloku, jak i pewnie jeden z pierwszych na osiedlu. Odbywały się pielgrzymki do sąsiada żeby zobaczyć ten cud techniki w akcji. Ja oczywiście również pielgrzymowałem (w zasadzie to miałem najbliżej). Interesowały mnie nie tylko gierki, ale również migający tajemniczo biały kwadracik i tajemnicze napisy na klawiszach komputeraZ prasą na ten temat było jeszcze wtedy nie najlepiej, na szczęście w bibliotece była czytelnia zaopatrzona dość dobrze w fachową literaturę. Zacząłem zgłębiać wiedzę tajemną, o co "kaman" z tymi różnymi napisami na klawiszach. Jeśli chodzi o bibliotekę i czytelnię w niej, nie pamiętam już dokładnie, czy to przed moim już moim własnym komputerem, czy później, pojawił się kolejny tajemniczy eksponat komputerowy niejaki SHARP MZ 700 z zielonym monitorem monochromatycznym i kilkoma grami na kasecie. Dostęp do niego oczywiście był dość ograniczony, ze względu na liczbę chętnych, a bardziej oczekujących na swoją kolej :) Oczywiście jak to z komputerami z tamtych czasów, edukacyjne zastosowanie komputera w bibliotece polegało, na graniu całymi dniami :) Tak jak wspomniałem, "okupacja" komputera była całkiem spora, więc niespecjalnie utkwił mi w pamięci jakiś szczegół dotyczący tego komputera, nawet nie pamiętam tytułu jakiekolwiek gry, w którą zapewne grałem na tym komputerze, być może był to Boulder Dash, ale głowy nie dam. 

W moim bloku zaczęły pojawiać się kolejne komputery, więc rodzice zdecydowali, że i nam (mi i mojemu młodszemu bratu) przydałby się może komputer. Z niewiadomych mi już dzisiaj powodów wybór padł na ATARI 65 XE. Jedyną opcją zakupu takiego komputera w tamtych czasach był PEWEX. Z zakupem naszego (mojego i brata komputera domowego ATARI) wiąże się też ciekawa historia, ze zniknięciem dewiz przeznaczonych na komputer, ale w końcu wszystko się wyjaśniło i w domu zagościł pierwszy komputer – ATARI 65 XEPamiętam, że najpierw rodzice kupili nam sam komputer, bez magnetofonu, o stacji dysków nawet nie marzyliśmy :) więc możliwości domowego komputera były dość sporo ograniczone. Choć z dzisiejszego punktu widzenia, uznaję brak magnetofonu, za pewnego rodzaju sytuację dość korzystną. Pewnie nie zainteresowałbym bym się w takim stopniu ATARI BASIC-iem. A tak, żebym "coś mógł zrobić" na komputerze, musiałem pogłówkować i napisać coś swojego, albo przynajmniej zdobyć gdzieś jakiś listing do przepisania. W tym celu również wykorzystywana była czytelnia w bibliotece, która jak wspomniałem wcześniej, była całkiem dobrze zaopatrzona w fachową literaturę i prasę. Czasopisma: Komputer, IKS, czy Bajtek oferowały już wtedy całkiem sporą dawkę wiedzy na temat wspomnianego BASIC-a i tego co można zrobić z komputerem domowym.  

Chodziłem tam ze specjalnym zeszytem i przepisywałem ze wspomnianych gazet listingi, a po powrocie do domu wpisywałem je do komputera. Czasem po uruchomieniu, efekt nie był taki jak oczekiwałem, więc wprowadzałem pewne modyfikacje w programie, lub co było dość częstym zjawiskiem, program się po prostu nie uruchamiał i kolejne godziny, spędzałem na wyszukiwaniu i poprawianiu błędów. Błędy często powstawały przy samym przepisywaniu tekstu z gazety. Znalazłem potem na to pewien "rewolucyjny" sposób, lecz nie był on zbyt chlubny, więc może pominę jego opis.  

Tak sobie również myślę, patrząc z perspektywy czasu, że zajmowałem się wtedy również "portowaniem" oprogramowania z innych platform na ATARI BASIC :) polegało to na tym, że każdy z ówczesnych komputerów posiadał, swoją wersję BASIC-a i jeśli chciało się zagrać w jakąś prostą grę, czy użyć jakiegoś programu, napisanego dla ZX Spectrum czy Amstada, trzeba było zawsze trochę zmodyfikować listing programu, na potrzeby swojego komputera. To też oczywiście w jakiś sposób rozwijało kreatywność :) Kolejna przydatna umiejętność, z której korzystam do dziś, to umiejętność szybkiego i bezwzrokowego pisania na klawiaturze komputera. Przepisywanie listingów z gazet, czy pisanie własnych "produkcji softwarowych", rozwinęło u mnie właśnie tę umiejętność. 

Po pewnym czasie za kolejne dewizy, do komputera został dokupiony magnetofon ATARI XC 12 i komputer odkrył przede nną nowe oblicze. Oblicze gier:) 

Pisanie programów poszło troszkę w tzw. odstawkę, za to pojawiły się dwa joysticki MATT (produkowany zresztą jest do dziś) :) Całość systemu gameingowego dopełniał 12" czarnobiały telewizor turystyczny Neptun 150C. Nikomu wtedy nie przeszkadzał brak kolorów, czy niska rozdzielczość obrazu, co z dzisiejszego punktu widzenia jest nie do pomyślenia, ale dla nas najważniejszy był "fun" z grania.  
Do nas do domu, również zaczęły się pielgrzymki sąsiadów i znajomych (najczęściej w weekendy), w celu obcowania z komputerem, czy wyzwaniem rzuconym, tej piekielnej maszynie, przy pomocy gier.  
Trzeba było wyczekać swoją kolej, aby móc usiąść na chwilę do komputera i przegrać swoją ilość żyć w grach: Bulder Dash, River RaidOllie's FolliesDig DugChukie EggTapper czy Moon Patrol. Oczywiście Ci którzy zetknęli się kiedyś z ATARI i magnetofonem wiedzą, a innym śpieszę wyjaśnić, że gra wczytywała się strasznie długo (15-20 minut) i najczęściej trzeba było wstrzymać oddech, żeby się w ogóle "wgrała", a często, potrafiła wywalić się przy ostatnim "beep-ie" :) Tak że jak już się udało grę załadować do komputera, grało się w nią przynajmniej pół dnia :) Były oczywiście gry, gdzie można było pograć w dwie osoby (na tzw. dwa joysticki) i wtedy było emocji jeszcze więcej, z takich grywalnych tytułów na dwa joy-e pamiętam World Karate Championship, Spy vs Spy, czy gry typu "niszczyciel joysticka" DecathlonSummer Games :) i tak to właśnie wyglądał mój pierwszy kontakt z komputerem. 
Kolejne lata, to kolejne komputery w domach, więc weekendowe spotkania sąsiedzkie i niszczenie joysticków, minęły bezpowrotnie. Zaczyna się za to inna rozgrywka: ATARI 65XE czy Commodore C64 - technologiczna wojna :) Który komputer ma lepszy dźwięk, który lepszą grafikę, a który więcej gier :) Jak tak teraz sobie myślę w zasadzie choć czasy się zmienił, technologia komputerowa poszła do przodu, a jednak wciąż istnieją jakieś "wojny technologiczne". Android kontra iOS (czy inaczej zwane iPhone vs. reszta świata)  :) OS X vs. Windows :) PS vs XBOX czasy się zmieniają, komputery się zmieniają, technologie się zmieniają, a ludzka natura pozostaje niezmienna :) 

Ale wracając do czasów "wojny". Mój kuzyn miał Commodore C64 i zawsze toczyliśmy debaty, na temat wyższości jednej platformy nad drugą, ale przy okazji mogłem poznać również konkurencję ATARI z bliska. :) Choć nie ciągnęło mnie do zamiany platformy, to to czego brakowało w moim ATARI to szybsze wczytywanie gier. Niestety ze względów finansowych, na stację dysków nie miałem co liczyć, ale końcu udało się, przekonać rodziców do doinwestowania w sprzęt edukacyjny i stałem się szczęśliwym posiadaczem tzw. TURBO w magnetofonie. Życie gracza nabrało rozpędu. Na jednej kasecie mieściło się już kilkanaście gier, a nie jak kiedyś tylko 4 lub mniej :) 

Jeśli chodzi o same programy na kasetach, ze względu na to że mieszkaliśmy w małej miejscowości, pozyskiwanie świeżego oprogramowania, ograniczało się do pożyczania od kolegów, lub kolegów tych kolegów, znajomych kolegów i ich kolegów itd. Kasety krążyły po całym mieście. Na giełdzie na Grzybowskiej niestety nigdy nie byłem, i dziś trochę tego żałuję. W kilku sklepach w mieścienajprawdopodobniej właśnie z giełdy na Grzybowskiej, zaczęły pojawiać się kasety z programami, również te "TURBO" :) 

ATARI 65XE był ze mną dość długo, bo jeszcze na początku lat 90 był eksploatowany. TURBO się w końcu zepsuło, a cierpliwość na wgrywanie kaset w "normalu" była coraz mniejsza. Pewnie poszedł by do szafy wcześniej, jednak za sprawą Janusza PelcaL.K.Avalon, Rolanda Pantoły czy ASF i ich produkcji (RobboFred, Misja, Hans Kloss, Miecze ValdgiraKlątwa) miał się  jeszcze całkiem nieźle.

Kuzyn miał już AMIGĘ 500 i gry na dyskietkach, w nieistniejącym już dziś sklepie widziałem PC-ta i demo z kręcącą się puszką coca-coli, o którym jeszcze wspomnę :) a ja dalej miałem ATARI.  



C.D.N. 

W następnym odcinku opowiem o mojej wczesnej erze PC, czyli jak burzliwa była to droga do mojego pierwszego Maca :) 

Jeśli masz ochotę podzielić się swoją historią, możesz napisać komentarz lub wysłać tradycyjnego maila.



Zapraszam,  




a kolejny odcinek już się pisze :)